Pomidor, mimo iż jest owocem, przez wiele osób traktowany jest jak warzywo… Dlatego dzień w dzień, posiłek w posiłek gwałcą ten cudowny dar natury soląc go niemiłosiernie. Jest to granica ze smutku przy skandalu dążącym do żenującości. Pomidor jest słodki. Słodkich rzeczy nie solimy. Uznaje pomidor za owoc, który podobnie jak jabłko można jeść na tzw. „czysto” czyli prosto z krzaka, bez mycia, obierania niczym jabłko czy gruszkę. Czy solimy jabłko? Nie. Czy solimy ananasa? Nie.
Jednak, jeśli pomidora podgrzejemy, to zupełnie inna historia. Wtedy staje się już produktem przetworzonym, a takowe solić można, choć się nie powinno. Jest np. takie słodkie warzywo – marchewka; czy ktokolwiek soli surową marchewkę? A przetworzoną, ugotowaną? (jakby ktoś się nie zorientował – patrz jakaś dziewczyna – to są pytania retoryczne).
Za szczyt niepoprawności uznaje solenie, pieprzenie i jeszcze dodawanie cebulki do pomidora. Żywieniowy gangbang na talerzu dla voyeurystycznych żywieniowych zboczeńców. Jest to chore; osoby tak robiące powinny się leczyć u sexuologa, lub chociaż się z tego spowiadać u księdza, bo bluźnia przeciwko dobremu smakowi… Kto sądzi, że jest to smaczne niech się wstydzi – ja się za takie osoby wstydzę choć jestem nie tym co robi a tym co widzi…
Ostatnio w ramach kontr argumentu, jeden z moich towarzyszy Pan A, zauważył, że solimy pomidora, gdyż jest to produkt sklasyfikowany jako „na kanapke”, a jak wiadomo produkty na kanapkę można solić. Przyznaję, że ta teoria ma swe podstawy, ale te podstawy chwieją niczym łan pszenicy na polu żyta w wietrzny dzień. Ogólnie solenie kanapek jest beee. Czy solimy ogórka zwanego mizerią? Nie. Czy solimy ogórka małosolnego? Nie. Czy solimy ogórka kiszonego? Litości. Czy solimy sałate? Niet. A rzodkiewe? ...
Nie jestem przeciwnikiem solenia. Lubię solić makaron. Smak pomidora nie jest lepszy od posolenia. Sól nie wydobywa z pomidora żadnych ukrytych smaków czy aromatów – wręcz je zabija.
Lekcja Nr. 1. Nie solimy pomidora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz