Dziś coś dla wegetarianów. Wegetarianizm, jako ideologia i styl życia, to debilizm. Jak można nie lubić mięsa? Albo lubić mięso, ale z jakiegoś fsiu-bździu go nie jeść? Mięso jest jak sex, jeżeli ci nie smakuje to znaczy, że nie jadłeś jeszcze dobrego. Niestety, z mięsem, podobnie jak z sexem, nie zawsze jest w domu dostępne; czasem trzeba się ubrać, iść do sklepu, zapłacić, wrócić; czasem trzeba rozmrozić, jeśli masz w zamrażarce, a to trwa – w dwóch słowach, podobnie jak z sexem, kupa zachodu. Dlatego czasem wegetariańska potrawa, sponsorowana przez wrodzone lenistwo, staje się koniecznością.
Danie nazwane przez mnie Kasocz to danie uniwersalne (ale o tym później).
SKŁADNIKI (na obiad dla dwojga; duża porcja dla Pana, mała dla Pani):
1 saszetka kaszy
1 puszka soczewicy
6 dużych pieczarek lub12 małych
1 cebula
4 ząbki czosnku
Bazylia, Sól, Pieprz (i inne przyprawy)
Nalewamy 0,75l wody do garnka i gotujemy. Gdy ujrzymy bąbelki, dosypujemy łyżkę stołową soli, wkładamy saszetkę kaszy, przykrywamy i zostawiamy na 15 min by się zrobiło. Potem wyjmujemy, polewamy zimną wodą i odstawiamy.
Kroimy pieczarki, na talarki, a potem te talarki jeszcze na pół.
Kroimy cebule na średnio duże kawałki.
Kroimy 2 ząbki czosnku drobno, bardzo drobno.
Bierzemy patelnię, lejemy oleju i kładziemy na palniku z palącym się gazem.
Gaz dajemy na maxa, gdyż staramy się mocno przypalić te pieczarki, tak aby się lekko się zabrązowiły. Naturalnie solimy szczyptą soli i posypujemy bazylią. W zależności od tego jaki palnik i jaki gaz macie, będzie to trwało od 4-10 min. Ja osobiście bardziej wierze w polski gaz niż rosyjski, no ale nasz jest ciężko-dostępny.
Następnie otwieramy puszkę z soczewicą.
DYGRESIA ALERT
Soczewica należy do bardzo ciekawej grupy składników nazywanych WaTDWIny (z ang. What To Do With It?) a które ja nazywam produkty zasiedziałe. Czasem idziesz do hipermarketu i buszując między półkami widzisz puszkową promocję na soczewice, karczochy, szparagi, czy nawet na czerwoną fasolkę. Kupujesz, wracasz do domu, stawiasz i tak sobie czekają te produkty, bo nie wiesz, co dobrego z nich zrobić, wszak wydałeś/łaś sporo kasy na nie i chcesz zrobić coś ‘specjalnego’; nie masz pomysłu, dlatego nie robisz nic, a produkty stają się zasiedziałe na półce.
DYGRESIA ALERT
Wracając do gotowania. Otwieramy puszkę soczewicy. Na patelnię wrzucamy soczewicę, wraz z tym sokiem i pozwalamy naszym pieczarkom, cebulce i soczewicy popływać. Można bez problemu teraz iść na 10 min to zostawić.
Po 10 min. inspekcja; jeśli woda w miarę odparowała a soczewica zaczęła się rozpadać powoli przypominając rzadki stolec niemowlaka to znaczy, że ok. Naturalnie nie cała woda musi odparować, ważne by całość była zagęszczona niczym sosik. Jeśli nie to jeszcze zostawiamy na 5-10 min. (znów z doświadczenia wiem, że dużo zależy od gazu, bo raz robiłem to mi to zajęło 10 min. a innym razem 20… więc trzeba po prostu obserwować).
Jak już to mamy to wsypujemy na patelnię kaszę. Ważne by potrawa była ciapkowata. Dlatego czasem trzeba dodać do 50 mililitrów wody, ale to też z umiarem, by nie zrobić zupy.
Dodajemy także drobno pokrojone 2 pozostałe ząbki czosnku oraz trochę bazylii. Całość przykrywamy i dusimy jeszcze jakieś 3 min.
Bierzemy talerz, orzesypujemy i voula.
Na początku pisałem, że Kasocz to potrawa uniwersalna, gdyż w gruncie rzeczy to przypomina farsz jakieś dobrego pieroga… ale o tym innym razem.
Do seksu nie trzeba się ubierać!
OdpowiedzUsuń